Pani na lekcji geografii pyta Jasia:
Pani: – Jasiu pokaż Włochy
Jasiu: – Alaskę też?
Spotykają się 4 ludożercy pytają się pierwszego co dziśaj zjadłeś chińczyka łe same śmieci pytają się 2 co dziśaj zjadłeś japończyka łe sam ryż pytają się 3 co dzisiaj zjadłeś francuza łe same żaby pytają się 4 co dzisiaj zjadłeś polaka o chuchnij
Hrabia podjeżdża swoją limuzyną pod kwiaciarnię. Wchodzi do środka i mówi:
- Proszę do mojego Rolls-Royce’a załadować trzydzieści jeden bukietów tulipanów na 31. urodziny mojej żony.
- Jakich? – pyta kwiaciarka. – Czerwonych, żółtych czy fioletowych?
- To obojętne, moja żona jest daltonistką.
- Siemka, Oskar. Słyszałem, żeś się ożenił!
- No.
- Dzieci planujecie?
- Drugie zaplanujemy…
To było nad morzem, w jakmiś Mrzeżynie, czy gdzieś tam…
Od dłuższego czasu czułem, że wzbiera we mnie ta nieodparta chęć…
No cóż, jestem w końcu mężczyzną i nie ma się co dziwić. To zupełnie ludzka rzecz.
I wtedy właśnie, kiedy przechodziłęm obok jakiegoś ukrytego w cieniu pubu zobaczyłem ją. Była akurat taka, jak trzeba. Nieduża, ale zgrabna. Profesjonalistka.
Nie musiałem wiele mówić, jeden gest, spojrzenie i już wiedziała w czym rzecz. Zresztą chyba to nie był jej pierwszy raz.
Trochę nieśmiało wyciągnęła rękę.
Pewnym ruchem sięgnąłem poniżej pasa i wyjąłem go na zewnątrz.
Był duży, lekko pomarszczony, ale zupełnie jędrny jeszcze.
Ta wielkość właśnie ją zaskoczyła.
Widać było, że jest zakłopotana.
Nerwowo przełknęła ślinę.
Pokiwała głową.
Za duży.
Teraz nie da rady.
Sytuacja robiła się napięta. Ja dłużej już nie mogłem czekać.
To co, mam schować? – zapytałem prosto z mostu.
Pokiwała przecząco głową.
Gdzieś w głębi oczu tkwiło pragnienie oglądania go jak najdłużej.
Nieczęsto widuje takie wielkości.
Westchnęła cicho.
Nie mogę… nie mam… – wyszeptała cicho.
Ale ja muszę… naprawdę to zaraz będzie silniejsze ode mnie… proszę… prawie już błagałem
Wzbierała we mnie coraz większa fala.
No dobrze – zgodziła się po namyśle.
Dziś będzie za darmo.
Już po chwili rozpinałem spodnie.
Co za ulga.
Ja wiem, że w pubie toaleta nie jest gratis. Ale to nie moja wina, że barmanka nie miała wydać z dużego banknotu 200 zł.
Sobota przed wielkanocą. Dzieci podnoszą koszyki ze święconką do góry, ksiądz bierze do ręki kropidło i w tym samym momencie facet w pierwszym rzędzie rozpina rozporek i wyciąga swój interes w stronę księdza. Policja, areszt, rozprawa.
- Co oskarżony ma na swoją obronę?
- Gram korespondencyjnie w szachy, wysoki sądzie.
- A co to ma wspólnego ze sprawą?
- Radziłem się znajomego i powiedział mi, że jeszcze mam szansę wygrać partię, ale będę musiał poświęcić konia
Różne rzeczy ludzie przewożą w komunikacji miejskiej – widywałam już toalety, cały zestaw dużych narzędzi ogrodowych, psy i koty przeróżne. Tym razem jednak, na linii stosunkowo mało uczęszczanej, jechał chłopak z pudełkiem. Pojazd nagle zahamował, a z pudełka wyłonił się duży, włochaty pająk. ‘Uroczy’ zwierzak poczuł się w komunikacji miejskiej na tyle swobodnie, że natychmiast nawiązał kontakt cielesny z pasażerką obok. Pasażerka nie odwzajemniła zainteresowania, bo była na twarzy zielona i nie poruszała nawet powieką. Właściciel pająka powiedział: “tylko spokojnie” i delikatnie umieścił swojego przyjaciela we właściwym jemu miejscu. Sytuacja została opanowana, a ja jeszcze nigdy nie widziałam takiej furii i zdenerwowania u dziewczyny. Dla niej z pewnością był to YAFUD.
Mama mówi do taty:
- Porozmawiaj z Jasiem, bo ma słabe oceny.
Ojciec woła Jasia, Jasiu przychodzi, a ojciec wyjmuje piwo:
- Może się napijesz?
- Tato, przecież wiesz, że nie piję.
- Bierz.
Jasiu bierze. Po chwili ojciec wyjmuje fajki.
- Masz, zapal se.
- Ale tato, ja nie palę.
- Bierz.
Ojciec wyjmuje Playboya:
- Masz, oglądaj.
- Ale tato.
- Bierz.
Jasiu bierze, ogląda, po kilku minutach już sam sięga po papierosa i pyta się:
- Hej, tato? No kurcze i kto to wszystko dupczy?
- Prymusi, synu. Prymusi.
Jak się nazywa żona kucharza ?
-Usmażona.
Skopiowano ze strony: http://potworek.com/dowcipy – potwornie dobre dowcipy!
Rok 1497. Płynie sobie statek piracki straszliwego kapitana Rudobrodego. Nagle na horyzoncie pojawia się statek towarowy. Majtek z bocianiego gniazda woła:
– Kapitanie statek towarowy na horyzoncie!
– Dobra jest! Podajcie moją czerwoną koszulę!!!
Kapitan założył koszulę, dokonali abordażu, straszliwej rzezi i statek był ich. Płyną dalej. Nagle na horyzoncie pojawia się drugi statek towarowy.
Majtek z bocianiego gniazda woła:
– Kapitanie statek towarowy na horyzoncie!
– Dobra jest! Podajcie moją czerwoną koszulą!!!
Znów założył koszulę, dokonali abordażu, straszliwej rzezi i statek był ich. Po kilku takich “akcjach”, jeden z marynarzy pyta:
– Kapitanie! Dlaczego na “akcje” zawsze zakłada pan czerwoną koszulę?
– Bo jak napadamy na statek, to mogą mnie przecież ranić, a na czerwonej koszuli nie widać plam krwi. A gdy nie widać, że kapitan jest ranny, to duch załogi nie upada i wszyscy walczą jak lwy!!!
W tym momencie majtek z bocianiego gniazda woła:
– Kapitanie 12 brytyjskich statków wojennych!!!
– Dobra jest!!! Podajcie moje brązowe spodnie.
Małżeństwo z kilkunastoletnim stażem.
Żona zmieniła pracę na lepszą. Wiązało się to jednak z częstymi przejazdami w różne miejsca. Po rozmowie z mężem, żona postanowiła zapisać się na kurs prawa jazdy.
Nauka szła jak z płatka, a kiedy zaczęły się próbne jazdy, w psychice kobiety zaszły pozytywne zmiany.
Wieczorami, kiedy kładli się do łóżka, żona będąc w transie chwytała za gałkę dzwigni i trenując wrzucanie różnych biegów pytała:
- Na którym biegu dzisiaj chcesz pojechać?
Mąż zaskoczony zmianą jaka zaszła, jeździł na pełnym gazie na różnych biegach, każdego wieczoru. Najchętniej jednak na wstecznym.
Po tygodniu żona jak zwykle sięga po gałkę lecz zaskoczona pyta:
- Co jest kochanie?
- Dzisiaj wrzuciłem na luz!
- Nie będzie jazdy?… Nawet na wstecznym?
- Nie!… Jedynie możesz pociągnąć mnie kawałek!
- Na tym miękkim holu?
W restauracji klient zamówił kotleta. Siedzi pochylony nad talerzem i płacze. Podchodzi zaintrygowany kelner i pyta:
- Dlaczego pan płacze?
- Może moje łzy go przekonają i zmięknie.