On słyszał od przyjaciela że chleb razowy jest dobry na potencje. Idzie do piekarni:
- Poproszę 10 chlebów razowych.
Na to sprzedawczyni_
- To tylko dla pana samego? To połowa panu stwardnieje.
- To poproszę 20 chlebów
Dziennikarz przeprowadza wywiad z marynarzem, który po katastrofie statku pasażerskiego, trafił z jakąś kobietą na bezludną wyspę:
- I żyliście tak we dwójkę zupełnie samotnie?
- Skądże. Samotni byliśmy tylko przez pierwsze 9 miesięcy.
Tata pyta Jasia:
- Po co Ci w domu łopata i kompas?
- Zamierzam posprzątać w moim pokoju.
Rok 1497. Płynie sobie statek piracki straszliwego kapitana Rudobrodego. Nagle na horyzoncie pojawia się statek towarowy. Majtek z bocianiego gniazda woła:
– Kapitanie statek towarowy na horyzoncie!
– Dobra jest! Podajcie moją czerwoną koszulę!!!
Kapitan założył koszulę, dokonali abordażu, straszliwej rzezi i statek był ich. Płyną dalej. Nagle na horyzoncie pojawia się drugi statek towarowy.
Majtek z bocianiego gniazda woła:
– Kapitanie statek towarowy na horyzoncie!
– Dobra jest! Podajcie moją czerwoną koszulą!!!
Znów założył koszulę, dokonali abordażu, straszliwej rzezi i statek był ich. Po kilku takich “akcjach”, jeden z marynarzy pyta:
– Kapitanie! Dlaczego na “akcje” zawsze zakłada pan czerwoną koszulę?
– Bo jak napadamy na statek, to mogą mnie przecież ranić, a na czerwonej koszuli nie widać plam krwi. A gdy nie widać, że kapitan jest ranny, to duch załogi nie upada i wszyscy walczą jak lwy!!!
W tym momencie majtek z bocianiego gniazda woła:
– Kapitanie 12 brytyjskich statków wojennych!!!
– Dobra jest!!! Podajcie moje brązowe spodnie.
GDY BRAK GRABARZA
Na wichurze niedaleczko poza stolicą, zmarło się jednemu chłopinie. W parafii rejwach się zrobił, bo stanowisko grabarza nieobsadzone i komu teraz pogrzebać denata? Księżulo uradził pospołu z opłakującą familią, że trzeba się spieszyć, bo spiekota sprawi, że procesy naturalne towarzyszące zewłokowi mogą uprzykrzyć życie całej wsi. Stanęło na tym, że najmie się miejscowe malinowe nosy, co by dolinkę zrobili, trumnę przenieśli i ją potem zasypali… Wzięły się były chopy do roboty…
Uroczystość pogrzebowa. Zewsząd chlipanie zrozpaczonych i księdzowe modły. Raz po raz nabożny nastrój psuje owocowy fetor płynący z paszcz żulowych – w końcu trzeba się uodparniać, by ludzkie nieszczęście nie bolało – i śmiech czterech raczkujących “grabarzy” (uodpornienie działa jak się masz). Śmiech to dużo powiedziane? Czterogłos starych emaliowanych garów lecących po schodach. Ksiądz nie wytrzymał i kiedy sączony przez żulów ekstrakt owocowy zaczął zabijać ich właściwości motoryczne, a wzmagał rubaszny rechot przetykany nastą ku**ą macią, podszedł do pijackich hien i rzekł:
- Panowie, tak nie można, tu ludzie płaczą, cierpią, szanujcież to…
Na to grabarzowy MCR z cwaniackim wyjęciem dymiącego peta, z bezzębnej paszczęki:
- Jak ksiądz… hyyyp… da po dychu… hyyyp, to jeszcze płakać będziem…
Przyjerzdza Anglik do Zakopanego spotyka bace i pyta:
- Do you speak Englisch?
Baca mu na to:
- What…
- Do you spea…
- What…
- Do you…
- Whatp***dolcie się ode mnie!
W restauracji klient zamówił kotleta. Siedzi pochylony nad talerzem i płacze. Podchodzi zaintrygowany kelner i pyta:
- Dlaczego pan płacze?
- Może moje łzy go przekonają i zmięknie.
Synek budzi ojca:
- Tato, dom nam się pali!
- Ubieraj się synku szybko, wychodzimy na dwór. Tylko cicho, żebyś matki nie obudził!
Mąż stoi nago przed lustrem i mówi do żony:
- Dwa centymetry więcej i byłbym królem.
Na to żona:
- Dwa centymetry mniej i byłbyś królową.
Lata Zajączek po lesie i podśpiewuje:
- “…Wy***ałem Lwicę, wy***ałem Lwicę, wy***ałem Lwicę…”
Na to inne zwierzęta mówią mu:
- “Słuchaj Zając, Lwica to dziewczyna Króla Lwa, nie krzycz tak, bo usłyszy…”
Ale Zając nie słuchał dobrych rad innych zwierząt, tylko podśpiewywał dalej i latał jak opętany po lesie.
Oczywiście natknął się na Króla Lwa, który usłyszał jego śpiew i wk*rwił się niepomiernie.
- “Ja ci dam mały gnojku. Moją Panią obrażasz. Jak mogłeś (o ile to prawda) przyprawić mi rogi?!!!”
I goni Zająca po lesie… Zając ucieka co sił w nogach. Ledwo co mu się udaje, przeskakuje w ostatniej chwili przez drzewo o dwóch konarach w kształcie litery “V”. Lew większy, przeskakuje za nim i klinuje się między konarami swoimi szerokimi biodrami… Zając zatrzymuje się, wraca, obchodzi konar z zaklinowanym Królem Lwem od tyłu, zdejmuje spodnie, zakłada prezerwatywę i mówi:
- “No k*rwa, w ten numer to chyba mi już nikt nie uwierzy…”