KTO FLETEM WOJUJE…
Wróciłam właśnie z poczty. Wysyłałam flet pewnej zgredaktorce.
Miałam mały problem jak go zapakować, ale znalazłam w domu odpowiednie pudełeczko, a raczej tubę (po bułgarskim winku).
Owa tuba stała się obiektem zainteresowania pani na poczcie. Potrząsnęła nią i zapytała
- A co tam jest w takim dziwnym pudełeczku? Ma być zaznaczone, żeby obchodzić się ostrożnie?
Ja na to, że tam jest FLET.
No i zaczęło się, bo wypowiedzieć słowo flet (jak również: drut, lód, kupować ogórki czy marchewkę) to jest dopiero woda na młyn…
Panowie w kolejce dziwnie się ożywili i zaczęli prześcigać się w dowcipkowaniu:
- Jak to dobrze, jak kobieta umie dobrze grać na flecie hłe hłe…
(Tak świetnie posługuję się FLETEM, ten INSTRUMENT nie ma dla mnie żadnych tajemnic)
- A jaki to flet hłe hłe?
(Prosty typu C, jeśli coś to panu mówi, i drewniany – ekologiczny]
- No ale duży chyba ten instrument, pudełeczko takie pokaźne hłe hłe…
(E tam duży, standardowy chyba, a co pan ma MAŁĄ FUJARKĘ, że ten się panu duży wydaje? hłe hłe)
Teraz kobiecinki z kolejki zaczęły sobie dowcipkować…
A jednej to się chyba żal chłopów zrobiło, bo pięknie zakończyła całą rozmowę:
- Ej dajcie chłopu spokój… Niech se chociaż o instrumentach pogada, jak już grać nie może…