1944 r. Trwa nabór Polaków do armii Rosyjskiej. Podchodzi pewien oficer nadzorujący do stojącej z boku grupki obok kolejki do poboru.
Oficer pyta się:
-Panowie, nie chcielibyście dołączyć do armii rosyjskiej w wojnie przeciwko Niemcom?
A jeden z tej grupki odpowiada mu:
-Panie oficerze, widział pan kiedyś walkę 2 psów o kość?
-Tak. – odpowiada oficer.
A na to facet odpowiada mu:
-A widział pan kiedyś, żeby kość brała czynny udział w walce?
Na ruchliwym skrzyżowaniu stoi młoda ładna policjatka i kieruje ruchem
nagle stwierdza że zaczyna sie u niej okres niestety jej służba potrwa jeszcze pięć godzin
a ona nic przy sobie nie ma co mogłoby jej pomóc
nie wiedząc co począć łapie za krótkofalówke i łączy się z dyspozytorem na komendzie
przez radio zgłasza sie jej kolega Józek
- Józek możesz coś dla mnie zrobić?
- dla Ciebie wszystko !
- słuchaj ja stoje tu na skrzyzowaniu, moja służba kończy się dopiero na pięć godzin
a ja dostałam okresu i nie mam nic przy sobie. Możesz to sobie wyobrazic ? Czy mógłbyś mi jak najszybciej przywieźć mi moje tampony?
są w moim biurku po prawej stronie w górnej szufladzie. Bardzo Cie proszę pośpiesz się !
Policjantka dalej kieruje ruchem. Mija jedna godzina druga dopiero po trzech godzinach na sygnale z piskiem opon
na skrzyżowanie wpada policyjny radiowóz i wyskakuje z niego zadowolony Józek i wymachuje pudełkiem z tamponami
- Józek ty pieroło przecież cię prosiłam żebys się śpieszył gdzieś ty był tak długo ?
- Jakby ci to powiedziec ? Jak przez radio podałaś że masz znowu okres to najpierw przyleciał ucieszony Kazik z kartonem szampana, potem uradowany Tomek postawił klatkę browaru no i Franek przyniósł kilka flaszek dobrego wina
- No i?
- No i musze ci uczciwie powiedzieć że i mnie spadł kamień z serca!
Noc poślubna. Mąż delikatnie przygotowuje żonę:
- Na początku będzie trochę boleć, ale potem już będzie przyjemnie…
Po godzinie panna młoda pyta z zainteresowaniem:
- To kiedy będzie boleć?
- Poczekaj, zaraz skończę, to Ci w gębę dam, dziwko!!!
Czemu blondynka podczas ciąży kładzie piłkę na brzuchu?
Bo chce sprawdzić jak dziecko mocno kopie.
Skopiowano ze strony: http://potworek.com/dowcipy – potwornie dobre dowcipy!
Stoją dwie blondynki przed windą i jedna mówi do drugiej:
- Zawołaj windę!
- Winda, winda!
- Nie tak, przez guzik!
A blondynka łapie guzik od koszuli i woła;
- Winda, winda!
Gdzie Jesteś Jasiu?
Tutaj! Właśnie wyrywam lasencję1
Ale ty jesteś przed damską toaletą!?
No właśnie
Magiczne Przygody Kubusia Puchatka – CZĘŚĆ CZWARTA: MISTERIES OF RAIN
Wstawał kolejny wspaniały czerwcowy dzień… Radio Maryja zapowiadało tydzień upalnej, słonecznej pogody…
- W takim razie dlaczego kurwa twoja mać nad moim domem ciągle wisi jakaś jebana chmura i pada jebany deszcz… – darł się Tygrysek do słuchawki.
- Mój synu… My jesteśmy radiem katolickim, przenoszącym dobrą nowinę a nie stacją meteorologiczną. A tak w ogóle to nie klnij mój synu bo jesteś na wizji, tzn. na fonii i wszyscy cię słyszą… – odezwał się ksiądz prowadzący audycję w Radiu Maryja.
- W taki razie… Trzy słowa do księdza prowadzącego… “Chuj ci w dupę!” – wrzasnął Tygrysek i rzucił słuchawkę.
- Kiedyś rozwalę im tę chrześcijańską budę… Jebany kler… Krzyku trzeba mi… kiedy szept… bojaźliwie łka… – Tygrysek podśpiewując wyszedł przed domek.
- Pierdolę taką robotę… Ten jebany deszcz sprał mi prawie całe prążki… Idę na piwo… – już po chwili Tygrysek był pod budką z piwem gdzie leniwie sączyli złoty trunek Puchatek, Kłapouchy i Królik.
- Mam w dupie taką robotę – rzekł Królik.
- Cały czas pada. I nie zanosi się na rozpogodzenie… A do tego jeszcze jebane Radio Maryja ciągle ogłasza jaką tu mamy słoneczną pogodę… Nienawidzę tych skurwieli… – wycedził przez zęby.
- Fakt. Są upierdliwie wkurwiający… – dodał Puchatek.
- A może by tak ich rozjebać – jęknął głucho Kłapouch.
- To nie taki głupi pomysł, ale na razie poza deszczem i ich głupimi komentarzami nie mam motywacji… Może kiedy indziej… – rzekł Tygrysek i już miał odchodzić gdy nagle rozległ się krzyk Prosiaczka…
- Mam! Mam! Eureka! Mam! Veni, Vidi, Wiejusz! Odkryłem, znalazłem… Przewidziałem! – darł się Prosiaczek.
- I czegi się dżesz!- zapytał z wieśniackim akcentem Tygrysek.
- Bo znam wreszcie deszczową tajemnicę!!!- krzyczał podniecony Prosiaczek.
- Jaką tajemnicę ? – zapytał Kłapouchy.
- No, wiem dlaczego pada deszcz !
- To chyba każde dziecko wie – zauważył Puchatek.
- No kurwa, nie o to mnie chodzi ! Wim czymu deszcz pada akurat u nas ! To przez jebane Radio Maryja. A raczej przez ich stację nadawczo-odbiorczą w naszym lesie. Ona ma tam mały generator deszczu. Klechy wymyśliły, że można spuścić deszcz właśnie u nas i powiedzieć, że to kara boska! Trzeba rozjebać stację i wtedy deszcz przestanie padać! – podniecenie Prosiaczka sięgnęło zenitu.
- No to teraz mam motywację! Panowie! Zaczynamy akcję dywersyjną pod nazwą “Klecha” – krzyknął rozentuzjazmowany Tygrysek.
- Ja i Puchatek tworzymy grupę dywersyjno-sabotażową a Królik, Prosiaczek i Kłapouchy będą odwracać uwagę nieprzyjaciela.
- A co z Krzysiem ? – zapytał nieśmiało Prosiaczek.
- A co ma być? Kula w łeb i do ziemi – stwierdził Kłapouchy.
- Dość! Prosiaczek niech idzie na zwiady, a my tym czasem układamy plan. – rzekł stanowczo Tygrysek. Po chwili Prosiaczek był już na zwiadach a reszta brygady zaczęła układać plan.
- Ja proponuję rozciąć ogrodzenie i w ten sposób dostać się do środka – zaczął powoli Królik.
- Każdego napotkanego strażnika należy bestialsko mordować – dodał Kłapouchy.
- No to strażnikami zajmie się Kłapouchy. A jak rozwalimy urządzenia elektryczne? – zapytał Tygrysek.
- Gófer miał w swoich podziemiach kupę dynamitu! Z nim trzeba pogadać – zauważył Królik.
- Zapomniałem ci powiedzieć, ale kiedy byłeś naćpany to my zjedliśmy Gófera… Tak wyszło… – stwierdził z żalem Kłapouchy.
- Nawet nie chce mi się z wami dyskutować… Dobra, niech Puchatek skoczy do domku Gófera po parę lasek dynamitu a później skoczymy do Pana Sowy… On na pewno umie zrobić bombę! – stwierdził Królik.
- OK! To na razie! – i cała brygada rozeszła się w sobie tylko znanych kierunkach. Po paru godzinach wszyscy byli z powrotem.
- Macie dynamit? – zapytał Tygrysek.
- Momy!
- Co tam na zwiadach? – zapytał Tygrysek Prosiaczka.
- No więc. Mamy problem, bo nie ma ogrodzenia tylko jebany stalowy murek. Nie do przebicia nawet dynamajtem. Ale możemy wjechać do środka samochodem stojącym przed wejściem. A urządzenia elektryczne są standardowe tak więc nie będzie problemu z rozwałką – zakończył swą opowieść Prosiaczek.
- Dobra. Tera idziemy do Pana Sowy. On nam zrobi dajnamajt – zarządził Tygrysek i po chwili cała piątka była już u Pana Sowy.
- Te, Sowa. Zrób nam dajnamajt bomb. Bo Gófera ni ma w pobliżu – zagadnął z wieśniackim akcentem Puchatek.
- Nie umiecie zrobić DaBomb? Wy debile… Hehe – Pan Sowa po raz kolejny udowodnił swą wyższość umysłową.
- Siarap Sowa bo zaraz rozwalimy ci tę budę i będziesz def ! – zagroził Puchatek.
- Dobra, już dobrze… macie… – Pan Sowa szybkimi ruchami sklecił DaBomb i dał ją naszej dzielnej brygadzie.
- A co z nią chcecie zrobić, jeśli można zapytać?
- Nie można. A donieś coś policji to my już powiemy komu trzeba dlaczego zgłosiłeś się na ochotnika jako opiekun pierwszoklasistów z pobliskiej podstawówki. I jak im pokazałeś kamerę i jak oni w zamian pokazywali ci swoje ptaszki ty stary zboczeńcu.
- Dobra, dobra… macie i spierdalajcie! – i cała nasza dzielna brygada wyruszyła w stronę siedziby Radia Maryja. Kłapouch jak to zwykle w takich sytuacjach bywa zaczął śpiewać: “…If you christian and you know it cross yourself ! If you christian and you know it blow yourself. If you christian and you know it and you really want to show it. If you christian and you know it kill yourself”.
- “… harvesting helpless christian spiryts…” – zamruczał głucho Puchatek.
- “hewenli fater is streczing his hand a beging prajing for mersy. Wi split off pis of holy flesz lyw łejting for anholy” – zamruczeli z wieśniackim akcentem wszyscy.
- Dobra! Zamknąć dzioby. Jesteśmy niedaleko bramy. A tak bajdełej to w jaki sposób chcesz wjechać tym samochodem??? – zapytał Puchatek.
- To proste – odparł Prosiaczek. – Kłapouchy zagada strażników a my porwiemy samochód… Kłapouchy co robisz???
- Piłuję – rzekł spokojnie Kłapouchy.
- To widzę, ale co piłujesz? – zapytał ponownie Prosiaczek.
- Robię sobie obrzyna. Piłuję lufę od mojej dwururki – odparł spokojnie Kłapouchy.
- Dobra… Okej… Ruszaj zagadać tamtych pacanów na stróżówce – rozkazał Tygrysek – My ruszamy zaraz za tobą.
Kłapouchy schował strzelbę w rękawie swojego prochowca i udał się w kierunku stróżówki. Po chwili był już obok samochodu. Była to wspaniała opancerzona limuzyna z przyciemnianymi szybami. Kłapouchy dyskretnie przemknął bokiem i powoli zbliżył się do wartownika…
- Hej madafaka ! – krzyknął. Strażnik odwrócił się na pięcie i w tym samym momencie wielka eksplozja przeniosła jego plecy parę metrów dalej od reszty ciała… – Nigdy nie byłem dobry w rozmowach z nieznajomymi…
- Chłopaki ! Idziemy… – wrzasnął Kłapouchy w kierunku Tygryska i innych. W tym momencie poczuł gaz-rurkę na swojej głowie. Uderzenie było tak silne, że Kłapouchy przeleciał parę metrów i uderzył w ogrodzenie. Gdy się odwrócił jego oczom ukazała się dziwna, mroczna postać. Było to skrzyżowanie Arnolda Szwarcenegera i Matki Teresy z Kalkuty.
- Ty mały skurwielu… – rzekła postać – teraz przeprowadzę ci trepanację czaszki… tym… – nie dokończyła jednak gdyż przewróciła się i z hukiem uderzyła o ziemię. Zza samochodu wyłonił się Prosiaczek z kijem bejzbolowym.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że w samochodzie siedzi jakiś dryblas – rzekł spokojnie Prosiaczek.
- Dzięki – odparł Kłapouchy – pakujemy go do bagażnika… Pojeździ z nami na Popiełuszkę – rzucił Kłapouchy.
- Ładujemy się do bryki! – krzyknął Tygrysek – Puchatek z karabinem maszynowym na dach. Kłapouchy prowadzi, ja … siedzę z tyłu. No ruszać się do kurwy nędzy! – Tygrysek skakał jak poparzony. Ruszyli. Tymczasem w domu na środku dziedzińca…
- …Bardzo dziękujemy, że zechciał ojciec nas zaprosić na tę skromną kolację z 30 dań… – rzekła z uśmiechem mama Krzysia.
- Ależ to żaden problem… Pieniądze z tacy nie mogą się przecież zmarnować… – odparł z jeszcze większym uśmiechem ksiądz proboszcz.
- Ale przecież te pieniądze miały iść na biedne dzieci… – rzekł Krzyś.
- Nie gadaj… jedz – powiedziała mama wpychając mu do ust chochlę z kawiorem. Wtem wielki huk przerwał ciszę i do jadalni przez ścianę wtoczył się samochód z naszą dzielną brygadą.
- Daj ju fakin kristians ! – zawył Tygrysek i wywalił serię prosto w mamę Krzysia. 32 pociski dorobiły drugi uśmiech jej obliczu.
- DOOM! – wrzasnął Kłapouchy i rzucił się na księdza. Dzie jest radiostacja jebany klecho?!
- Tttaaamm zzza ro ro giem – odpowiedział ksiądz.
- Dzięki – odparł Kłapouchy i pociągnął za spust. Po chwili mózg księdza zdobił pobliską ścianę.
- Mam cię ty mały geju… – Prosiaczek wsadził lufę swojego buzi Krzysiowi prawie do gardła.
- Profe… ne fabijaj mnie – jęczał przerażony chłopak. Wtem otworzyły się drzwi.
- On jest nasz !
- ŁOWCY PIP??? Krzyknął zdziwiony Tygrysek.
- Właśnie dowiedzieliśmy się, że aby nasz przywódca DonVasyl(tm) mógł przeżyć musi zjeść serce geja. Krzyś jest nam potrzebny… Musimy go mieć – rzekł ósmy z nich.
- Okej, okej… jest wasz – Prosiaczek zawiedziony powoli wyciągnął lufę z jamy istnej Krzysia… – ale jeśli oni cię nie dopadną, ja cię znajdę… nawet u diabła w dupie… – Prosiaczkowi oczy zaszły krwią…
- Co tak śmierdzi??? – zapytał Kłapouchy.
- To tylko Krzyś się zesrał… – Puchatek był kurewsko bezpośredni.
- Dobra my go zabieramy a wy róbcie co chcecie – powiedział trzeci łowca pip.
- Noo. Spadamy na całego – rzekł piąty łowca pip, po czym obydwaj wzięli Krzysia i wybiegli z pokoju.
- Dobra. Kłapouchy bierz DaBomb i instaluj przy radiostacji… My tym czasem wywleczemy brykę z budynku i szykujemy się do odwrotu – Tygrysek doskonale czuł się w roli dowódcy.
- OK. – już po chwili cały budynek był zaminowany, a nasza brygada ruszyła z piskiem opon z dziedzińca. Po chwili potężna eksplozja rozdarła ciszę.
- No to mamy ich z głowy… zaraz przestanie padać… – rzekł z uśmiechem Puchatek.
- Pppppppannowie… mam pytanie… dlaczego zamiast ognia na horyzoncie widzę atomowy grzybek i goniącą nas falę uderzen… – nie dokończył jednak Prosiaczek, gdyż podmuch wyrzucił samochód 30 metrów w górę… Po paru minutach lotu samochód z impetem uderzył w domek Królika.
- Jak zwykle w mój domek – jak zwykle jęknął głucho Królik.
- Zamknij ten swój ryj i módl się aby ta bryka była zabezpieczona ołowiem bo inaczej będziemy świecić w nocy – wtem klapa bagażnika otworzyła się i wyskoczył z niej poznany wcześniej dryblas…
- Ja pierdolę… aleście kurwa nawywijali… no to oznacza wojnę… ja was… – nie dokończył jednak gdyż salwa z obrzyna Kłapouchego oderwała mu pół głowy.
- To za tamtą gaz-rurkę… – splunął Kłapouchy na ciepłe jeszcze zwłoki.
- Czy wy kurwa wiecie kto to był??? – zapytał przerażony Puchatek.
- Jakiś mocarny klecha – odparł spokojnie Prosiaczek.
- To był ojciec Tadeusz Rydzyk, założyciel Radia Maryja.
- Cóż… umarł król, niech żyje król… Zakopcie go w ogródku Królika i zapomnijmy o całej sprawie. Chyba zaczyna się przejaśniać – stwierdził z uśmiechem Tygrysek, po czym cała piątka zabrała się do kopania grobu…
- Mam pytanie… Dlaczego miałem wrażenie, że to był wybuch jądrowy ? – zapytał niepewnie Królik.
- Pewnie ten jebany Sowa pomylił dynamit ze wzbogaconym uranem ze swojej małej elektrowni… Dać debilowi marchewkę to się pokaleczy… – rzekł Tygrysek.
Facet chwali sie koledze: wiesz, wygrałem dwa miliony w totka. – no gratuluję a co na to twoja żona? – odebrało jej mowę – zazdroszczę ci, tyle szczescia naraz
Alpinista wpada w przepaść.
Koledzy krzyczą:
- Piotr żyjesz?
- Żyję!
- Ręce masz całe?
- Całe!
- Nogi masz całe?
- Całe!
- To wstawaj!
- Nie mogę. Jeszcze lecę!
Przed seksem:
- Kochasz mnie?
- Kocham.
- Futro kupisz?
- Kupię.
- Samochód kupisz?
- Kupię.
Po wszystkim on zastanawia się na głos:
- A z drugiej strony, po co nam tyle rupieci…
ZSRR, lata 50-te. Na lekcji wychowawczej pani pyta dzieci o ich idoli. Dzieci wymieniają postacie z książek, rodziców itd. W końcu pani pyta Jasia, kto jest jego idolem? Na to Jasiu wstaje i mówi:
- Moim idolem jest Józef Stalin!
Na to pani się ucieszyła, dała Jasiowi 5 cukierków i jeszcze go pochwaliła. Jasiu wziął cukierki, odwrócił się i powiedział:
- Sorry Winnetou, ale biznes is biznes!
Wysprzątane mieszkanie to znak, że komputer jest zepsuty.