Wraca podpity zięciunio do domu, otwiera drzwi, a tu teściowa akurat podłogę w przedpokoju miotłą zamiata .
Zięciunio stanął, zamyślił sie twórczo i pyta : “przepraszam – mamusia sprząta czy odlatuje?”
Matka namawia syna:
- Proszę Cię – idź do kościoła.
- Nigdy tam nie byłem!
- Idź – będzie dobrze.
I poszedł. Wrócił z podbitym okiem:
- Synku, co się stało?
- A więc to było tak – uklęknąłem, patrzę a przede mną klęczy kobieta. Do d**y jej weszła spódnica. Więc ją wyciągnąłem. A ona mi trzask w oko. Już nigdy więcej nie pójdę do kościoła.
Jakiś czas minął, matka znowu:
- Synu, idź do kościoła
- Nie
- Ale tym razem będzie dobrze
No i poszedł. Wrócił – drugie oko podbite.
- Synku, co się stało?
- A więc – klęczę a przede mną ta sama kobieta i to samo – do d**y jej weszła spódnica.
- Zrobiłeś to samo?
- Nie – obok mnie kucał inny facet i jej wyciągnął tą spódnicę.
- To w takim razie dlaczego ty dostałeś?
- Bo wiedziałem że ona tak nie lubi i wcisnąłem jej spódnicę z powrotem.