Siedzi sobie wedkarz nad rzeka i lowi ryby. Nagle cos mu sie tak zdalo ze z daleka-daleka slyszy cichutkie “spieeerdaaaalaaaj…..”. Chwile sie zastanowil… nie no wydawalo sie, nie ma co zawracac sobie tym glowy. Siedzi dalej i nagle troszeczke glosniej “spieerdaalaj…”. Troche sie tym juz zdenerwowal, rozejzal sie dookola… cisza…. Nic to, lowie dalej – pomyslal… Po kilku chwilach jeszcze wyrazniejsze… “Spierdaaalaj”. Zerwal sie zdenerwowany na rowne nogi… ale coz to znow cisza…. Ech, co to czlowieka na stare lata spotyka, pomyslal znow siadajac i zarzucajac wedke… No niestety znow po paru chwilach, teraz juz glosno i wyraznie slyszy “SPIERDALAJ”. Zerwal sie, serce mu wali juz mial uciekac, gdy nagle zobaczyl cos dziwnego: Rzeka plynie kajakiem koles, ale zamiast wiosel ma w rekach patelnie i nimi odgarnia wode… Wedkarza to troche rozbawilo, wiec zagaduje do goscia:
- Panie, a nie wygodniej wioslami?
- SPIERDALAJ!!!